Wartość najniższej krajowej, czyli podstawowej, minimalnej stawki przysługującej za 8-godzinny dzień pracy wzbudza wiele kontrowersji. Z jednej strony osoby pobierające właśnie taką pensję narzekają na zbyt małe zarobki. Z drugiej strony są pracodawcy, którzy nie wyobrażają sobie wzrostu najniższej krajowej.
Trudno dziwić się osobom zarabiającym minimalna pensję. Po odliczeniu ceny czynszu, mediów, żywności i środków chemicznych etc. zostaje naprawdę niewiele – jeżeli w ogóle coś zostaje. Ceny gazu i energii elektrycznej, nie wspominając już o produktach spożywczych, poszybowały w ostatnich latach bardzo wysoko zostawiając w tyle niewzruszoną najniższą krajową utrzymującą się ciągle niemal na tym samym poziomie. Podniesienie stawki w styczniu 2012 z 1386zł brutto do 1500 tylko wydaje się atrakcyjnym wzrostem. W rzeczywistości pracownicy dostali na rękę zaledwie po około 80zł więcej niż przed podwyżką. Pracownicy nie narzekają – każdy pieniądz się liczy, gdy trzeba oszczędzać na jedzeniu i lekach.
Sytuacja ta wygląda zupełnie inaczej z punktu widzenia przedsiębiorców – zwłaszcza tych małych, prowadzących lokale biznesy, zatrudniających kilku pracowników. Dla nich skok płacy minimalnej do 1500zł brutto często jest jednoznaczny z koniecznością zwolnień. Zwiększona najniższa krajowa to wyższe składki odprowadzane do ZUSu, wyższe wypłaty za tą samą pracę – a zatem mniejszy zysk dla przedsiębiorstwa, mniejszy zysk dla właściciela. W wielu przypadkach sytuacja jest bardziej dramatyczna – wyższy koszt przychodów sprawia, że firma ledwo wychodzi na zero, albo wręcz trzeba do niej dokładać. Stąd konieczność zwolnień.
Czy zatem dla samych pracowników podniesienie wartości najniższej krajowej stawki jest opłacalne? Niekoniecznie. Większa płaca minimalna pociąga za sobą też wyższe bezrobocie. Dochodzi więc do absurdalnej sytuacji, gdy pracodawcy nie stać na zatrudnienie osoby chętnej do pracy. Płacąc mu mniej złamałby prawo. Zatem mimo iż mamy wolne stanowisko pracy i kandydata na nie, stosunek pracy nie może zostać ustalony. W takiej sytuacji naturalny wręcz wydaje się rozwój czarnego rynku pracy.