Testowanie kosmetyków na zwierzętach – czy wiecie w jaki sposób się to odbywa?
Dziś chciałabym poruszyć problem którego wiele osób nie dostrzega. Problem wobec którego dużo osób pozostaje obojętnych, ale na szczęście sporo osób jest nim także całkowicie poruszonych i chwała im za to. Żyjemy w dość dziwnych czasach, w których pieniądz stawiany jest ponad wszystkimi wartościami, a żądza zysku tak silna, że coraz częściej przyjęło się sięgać po najokrutniejsze metody służące osiąganiu korzyści. Dlaczego firmy stosują takie procedury? Odpowiedź jest prosta i jednocześnie tragiczna – pieniądze.
Prawdopodobnie większości z Was przynajmniej kilka razy w życiu obiło się o uszy, że jakiś kosmetyk lub środek chemiczny był testowany na zwierzętach. Zastanawialiście się kiedykolwiek co to dokładnie oznacza? Na czym właściwie polega testowanie, na jakich zwierzętach jest praktykowane i w jaki sposób się odbywa? Ostatnio postanowiłam zgłębić ten temat i wiecie co? To czego się dowiedziałam jest przerażające i uważam, że należy głośno o tym mówić. Trzeba uświadamiać ludzi, że za wieloma dobrze nam znanymi kosmetykami i produktami do pielęgnacji kryje się mroczny proceder.
W jaki sposób przeprowadzane są badania?
Test Draize’a – badanie toksyczności ostrej
Test najczęściej przeprowadzany na królikach i świnkach morskich. Testowaną substancję aplikuje się zwierzęciu pod powiekę. Króliki ubrane są w specjalne kołnierze uniemożliwiające drapanie podrażnionego i swędzącego oka. Testy z reguły trwają ok. 24 godzin. W tym czasie zwierzęciu aplikowana jest coraz większa ilość badanej substancji (np. szamponu do włosów). Następnie zwierzę obserwowane jest przez 14-21 dni. W przypadku nieodwracalnych uszkodzeń oczu lub skóry, zwierzę jest uśmiercane. Oczywiście przed upływem tego czasu zwierzę przeżywa okropną męczarnię, bardzo często doznaje silnego zapalenia spojówek lub jego oko zostaje całkowicie zniszczone i zwierzę traci wzrok. Jeśli do znacznych podrażnień nie doszło, zwierzę może zostać wykorzystane do testów ponownie.
Test na podrażnienie skóry
Ostrzyżone i częściowo okaleczone partie skóry królika poddaje się działaniu testowanych substancji. Mogą przy tym wystąpić podrażnienia skóry i stany zapalne. Zwierzę w tym celu przetrzymywane jest w specjalnej klatce lub wyposażone w obrożę uniemożliwiającą lizanie, czy drapanie ran.
Test LD50 – test na tzw. „dawkę śmiertelną”
W przypadku testów na toksyczność za materiał badawczy służą myszy lub szczury. Każde ze zwierząt otrzymuje określoną dawkę testowanej substancji. Badana substancja dodawana jest do pokarmu lub serwowana ssakowi poprzez zmuszenie do połknięcia środka za pomocą sondy wewnętrznej. Niektóre substancje wstrzykiwane są domięśniowo, dożylnie albo zwierzę musi je wdychać. Po upływie kilku dni u zwierząt występują skurcze, paraliż oraz inne reakcje, włącznie ze śmiercią.
Metody alternatywne w stosunku do testów na zwierzętach
Należy powiedzieć to wprost – przy obecnym stanie wiedzy, wykonywanie testów na zwierzętach nie jest konieczne. Świetną alternatywą są badania komórkowe in vitro, będące przyszłością nauki. Dotyczą one badania procesów biologicznych w warunkach sztucznych, czyli poza żywym organizmem. W tym celu prowadzone są hodowle komórkowe mające w założeniu utrzymanie przy życiu oraz namnożenie komórek organizmów żywych. W zależności od potrzeby, mogą być to hodowle bakterii, drożdży, komórek roślinnych czy zwierzęcych. Badania te pozwalają na testowanie cytotoksyczności kosmetyków, jak m.in. wchłaniania przez skórę, działania żrącego na skórę oraz ostrej fototoksyczności. Ich przeprowadzenie jest stosunkowo proste, a co najważniejsze dają rzetelne, porównywalne i odtwarzalne wyniki nie powodując przy tym cierpienia.
Coraz częściej badania przeprowadzane są także na sztucznej skórze. Modele sztucznej skóry są aktualnie niezastąpione w badaniu przenikalności składników aktywnych kosmetyków w głąb skóry. Wyniki uzyskiwane za pomocą badań na sztucznej skórze są w ogromnym stopniu zbliżone do wyników eksperymentów przeprowadzanych na zwierzętach.
Czy istnieje sensowne uzasadnienie testów na zwierzętach?
Biorąc pod uwagę aktualny stan nauki nie ma żadnego logicznego i sensownego uzasadnienia przeprowadzania testów na zwierzętach. Testy na zwierzętach oparte są na założeniu podobieństwa modelu zwierzęcego do modelu ludzkiego. Pomijany jest tutaj jeden niezwykle istotny fakt – pomimo licznych podobieństw, między organizmem ludzkim i zwierzęcym zawsze istniała i istnieć będzie ogromna ilość różnic. Reakcja organizmu zwierzęcia na działanie danej substancji nie musi być identyczna z reakcją organizmu człowieka. Nie ma tutaj mowy o 100% podobieństwie, co jeszcze bardziej skłania do zastanowienia się, dlaczego tak drastyczne metody wciąż są praktykowane. Skoro istnieją metody alternatywne o zbliżonej skuteczności do testów na zwierzętach, a przeprowadzanie testów może odbywać się bez cierpienia bezbronnych zwierząt, to dlaczego tak wiele firm wciąż testuje na zwierzętach? Jak zwykle wszystko rozchodzi się o pieniądze. Wdrożenie etycznych metod testowania powiązane jest z odpowiednim wyposażeniem laboratoriów i inwestycją w nowoczesny sprzęt oraz z zatrudnieniem wykwalifikowanych specjalistów.
Nie można usprawiedliwiać wykonywania testów na zwierzętach tłumacząc, że tego rodzaju badania mają dostarczyć jak największego pożytku, korzyści i wiedzy. Równie dobrze można byłoby usprawiedliwiać używanie ludzi wbrew ich woli do eksperymentów, ponieważ takie działanie przyczyniłoby się do rozwoju nauki. Rozwój nauki nie powinien odbywać się za wszelką cenę. Nie może odbywać się kosztem słabszych, nie mających możliwości obrony istot. W historii mieliśmy już przypadki, w których żądza wiedzy okazała się silniejsza od etyki i wartości ludzkich. Doskonałym przykładem są badania dr Mengele podczas II Wojny Światowej.
Co z zakazem testowania na zwierzętach?
W Europie obowiązuje obecnie całkowity zakaz testowania kosmetyków i ich składników na zwierzętach. Zakaz testowania na zwierzętach wprowadzany był stopniowo. W 2004 roku wprowadzony został zakaz testowania na zwierzętach gotowych produktów kosmetycznych. W 2009 roku zakazano testowania na zwierzętach także składników kosmetyków. Z dniem 11 marca 2013 na terenie Unii Europejskiej wprowadzono zakaz całkowity zabraniający jednocześnie importu oraz sprzedaży kosmetyków i składników testowanych na zwierzętach. Zakaz nie dotyczy m.in. leków, suplementów diety, czy samych substancji chemicznych.
„Komisja zobowiązała się do dalszego wspierania rozwoju metod alternatywnych oraz współpracy z krajami trzecimi, aby przyjęły one europejskie podejście. To wielka okazja dla Europy, aby dać przykład odpowiedzialnej innowacji w kosmetykach bez kompromisu w kwestii bezpieczeństwa konsumenta”. – ogłosił Tonio Borg, komisarz UE ds. zdrowia
Podwójne oblicze firm
Od daty wprowadzenia całkowitego zakazu testowania na zwierzętach, firmy nie wprowadzają na rynek europejski gotowych produktów ze składnikami, które po tej dacie testowano na zwierzętach dla celów kosmetycznych. Jednak te same firmy jednocześnie wprowadzają swe produkty na inne rynki, gdzie testowanie na zwierzętach jest prawnie dozwolone lub nawet obowiązkowe. I tak przykładowo, dana firma na terenie Unii Europejskiej oferuje produkt nietestowany na zwierzętach i w tym samym czasie produkt ten wprowadzany jest na rynek chiński, gdzie takie testy są przeprowadzane. O takiej firmie nie można powiedzieć, że jest „cruelty free”, choć niejednokrotnie taka firma szczyci się, że jest przyjazna dla zwierząt.
Wiele firm bazuje oczywiście na istniejących już danych dotyczących bezpieczeństwa danej substancji. Jednak gdy wprowadzają swój produkt na rynek chiński, przeprowadzenie testów na zwierzętach jest obowiązkowe. Na chwilę obecną w Chinach istnieje obowiązek testowania na zwierzętach wszystkich kosmetyków importowanych do Chin. Firmy, które chcą być obecne na chińskim rynku kosmetycznym, mają obowiązek finansować przeprowadzane testy. Władze lokalne Chin poddają testom na zwierzętach, we własnych ośrodkach, wszystkie produkty kosmetyczne trafiające na ten rynek. Wszystkie marki, które chcą wprowadzić swoje produkty na rynek chiński, muszą się temu prawu podporządkować i nie ma od tej reguły żadnego odstępstwa. Wszystkie produkty europejskich i amerykańskich marek (zarówno tych znanych na całym świecie, jak i mniej znanych), które obecne są na rynku chińskim, były testowane na zwierzętach.
Każdy zakaz da się obejść
Warto wiedzieć, że rozporządzenie Komisji Europejskiej przewiduje pewne odstępstwa od zakazu testowania na zwierzętach. W wyjątkowych okolicznościach, gdy powstaną „poważne obawy dotyczące bezpieczeństwa” istniejącego składnika kosmetycznego, państwo członkowskie może zwrócić się do Komisji Europejskiej o zastosowanie odstępstwa od zakazu.
Testowane kosmetyki wciąż dostępne w drogeriach
Należy pamiętać, że z dniem 11 marca 2013 r. z półek europejskich drogerii nie zniknęły testowane na zwierzętach kosmetyki. Wprowadzony zakaz dotyczy jedynie nowych produktów i ich składników. Na półkach drogerii wciąż dostępne są produkty, które były testowane na zwierzętach. Często są to produkty znanych i cenionych na całym świecie marek kosmetycznych.
Warto wybierać kosmetyki świadomie
Jeśli spadnie sprzedaż produktów firm testujących na zwierzętach, będą one zmuszone zmienić swoją politykę. Najprościej mówiąc, przestanie być to dla wszystkich opłacalne. Warto więc wspierać firmy, które od zawsze deklarowały, że są wolne od okrucieństwa wobec zwierząt. Przyjęte regulacje prawne bez wątpienia są krokiem do w pełni humanitarnego testowania kosmetyków, jednak należy pamiętać, że w wielu krajach spoza Unii Europejskiej przepisy mogą być całkowicie odmienne. Decyzja o wyborze kosmetyku należy do każdego z nas. Skoro mamy możliwość kupienia produktów, których powstanie nie było okupione cierpieniem zwierząt, to dobrze byłoby z takiej możliwości korzystać.
Jak sprawdzić czy dana marka testuje na zwierzętach?
Odnalezienie wiarygodnych informacji na ten temat nie jest sprawą prostą. Do tej pory nie stworzono listy, która uwzględniałaby wszystkie marki kosmetyczne. Dostępne w sieci materiały bardzo często nie są aktualne. Pomocne mogą okazać się wyszukiwarki i listy tworzone przez organizacje walczące o prawa zwierząt. Linki do takich list znajdziecie w artykule: Lista firm testujących na zwierzętach – aktualne dane
Świetnym rozwiązaniem wydaje się skierowanie pytań dotyczących testowania bezpośrednio do interesującej nas firmy kosmetycznej. Warto jednak pamiętać, że firmy udostępniają często nieprawdziwe lub niepełne informacje dotyczące przeprowadzania testów. Najczęściej spotykane przypadki, w których transparentność firm okazuje się fikcją, opisałam w artykule: Testy na zwierzętach vs nieprawdziwe deklaracje firm kosmetycznych
Co sądzicie o testowaniu na zwierzętach? Kupujecie kosmetyki nietestowane na zwierzętach, czy nie zwracacie na to uwagi? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.
43 Komentarzy
Koszmarne okropności i jest to wstrząsające, że dzieje się tak, skoro istnieją inne sposoby testowania :/ Kosmetyki robię sama, a jak kupuję to sprawdzam skład, bo sama nazwa 'eko” albo „naturalny” nie zawsze pokrywa się z prawdą. Masz może jakąś listę producentów, którzy testują na zwierzętach? Warto by ją udostępnić, by zwiększyć świadomość ludzi.
Jest to straszne i myślę, że dopóki ludzie nie zobaczą tych potwornych zdjęć, które wyciekły z laboratoriów, to temat będzie większości obojętny. Na dole artykułu umieściłam linki do dwóch list sporządzonych przez organizację PETA. Na chwilę obecną jest to chyba najbardziej wiarygodne źródło informacji na ten temat.
właśnie przeglądam, znane i powszechnie lubiane marki, wstyd :/
Gdy zobaczyłam tą listę też byłam przerażona. Z wielu kosmetyków których używałam do tej pory natychmiast zrezygnowałam… Straszne co dzieje się na tym świecie. To jest po prostu okropne…
Dobrze, że w Unii Europejskiej od kilku lat takie procedery są już prawnie zakazane.
Oby reszta świata jak najszybciej wzięła przykład z Unii Europejskiej…
Szczerze to ja przeczytalam tylko o pierwszym rodzaju testow i dalej nie moglam… Cos strasznego!!!!
No i jeszcze ta lista firm, ktore testuja na zwierzetach – jest tam wiekszosc kosmetykow ktore uzywam… Porazka!!!
Ja w swojej kosmetyczce wprowadziłam sporo zmian odkąd zgłębiłam temat testowania na zwierzętach 🙂
Na żadnym swoim kosmetyku nie widzę symbolu skaczacego kroliczka. Czy to oznacza że wszyatko co posiadam jest i było testowane na zwierzakach? Jak odróżniać produkty które nie były testowane na zwierzętach? Bo z tej listy nic nie wiem!
Symbol skaczącego króliczka na opakowaniu nie ma żadnej wartości informacyjnej. Umieszczany jest jako zachęta do zakupu produktu. Nie istnieje prawny wymóg umieszczania takiego oznaczenia na opakowaniach nietestowanych na zwierzętach kosmetyków. Co więcej, zdarza się, że dana marka na opakowaniach produktów umieszcza symbol króliczka, jednocześnie oferując swoje produkty na rynku chińskim, gdzie testowanie na zwierzętach jest obowiązkowe. Warto korzystać z obu (zamieszczonych w dolnej części artykułu) list, które są na bieżąco aktualizowane.
Dobrze, że istnieją metody alternatywne, oby jak najszybciej wyparły całkowicie te straszne…
Oby metody alternatywne jak najszybciej zaczęły być obowiązkowe na całym świecie…
Byłam przekonana, że większość firm od dawna nie testuje kosmetyków na zwierzętach. Przerażające.
Niestety, taka jest rzeczywistość, ale na szczęście powoli wszystko idzie ku dobremu 🙂
szokujące. o ile jestem w stanie zrozumieć wyższą konieczność testowania w tak okrutny sposób leków to testowanie kosmetyków, które nikomu życia nie ratują, a są jedynie zachcianką jest straszne.
zdjęcia przewinęłam. nie da się na to patrzyć :/
Jest to strasznie przerażające, niestety mało kto zdaje sobie z tego sprawę…
Okropienstwo :/… Oby jak najszybciej wszystkie firmy kosmetyczne od tego odeszły!
Jest to okropne i jednocześnie okrutne. Też mam nadzieję, że niedługo odejdzie się całkowicie od takich praktyk…
O matko! Straszne, człowiek na co dzień o tym nie myśli, ale teraz zanim kupię jakiś produkt sprawdzę czy nie był testowany na zwierzętach. Zawsze będę miała przed oczami te zdjęcia.
Warto zajrzeć na listę z firmami testującymi na zwierzętach i sprawdzić jakiego produktu nie wkładać do koszyka 🙂
Okropieństwo! Powinni za to wsadzać do pierdla! 🙁
Zgadzam się! Osoby przeprowadzające takie testy, jak również je zlecające powinny trafiać do więzienia albo być w inny sposób karane.
Najlepiej w taki sposób, jak z ich winy ucierpiały zwierzęta !!!
Wtedy przynajmniej zrozumieliby co czują te niewinne istoty…
To straszne. Sama zaczęłam się tym interesować jakiś czas temu, bo wcześniej człowiek o tym nie myślał. Był nieświadomy. Robię co mogę, by kupować tylko od firm, które znajdują się w tzw. zielonej strefie i nie wprowadzają produktów na rynek chiński. Lekarstwa lekarstwami, ale bez kosmetyków można się obejść. Tym bardziej jeżeli przy ich produkcji ucierpiały zwierzęta. Nie pojmuję tylko jak osoby pracujące na takich stanowiskach są w stanie spojrzeć sobie w twarz, kiedy wrócą do domu i usiądą do obiadu z rodziną. Ludzie to naprawdę najgorsze co się mogło przytrafić florze i faunie.
Ten temat strasznie mnie ostatnio wciągnął i zgłębiam go coraz bardziej. Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy i świadomość poszczególnych etapów powstawania kosmetyków, ich składników jest czasem szokująca. Zawsze powtarzam, że zwierzęta są lepsze od ludzi. Taki świat niestety 🙂
ludzie, przecież PETA gazuje zwierzęta, wiec jak mozna brać ich na poważnie?????
Rozwiń proszę co oznacza sformułowanie, że PETA „gazuje zwierzęta” 🙂
http://niewiarygodne.pl/kat,1031991,title,Skandal-Ekolodzy-gazuja-psy-i-koty,wid,14291699,wiadomosc.html?smgajticaid=619034
Listy firm testujących na zwierzętach tworzy nie tylko PETA. Listy firm podane w artykule mają charakter przykładowy. Firmy testujące na zwierzętach można sprawdzić na wielu innych stronach internetowych, jak np: http://www.kocieuszy.pl/p/lista.html, http://www.agwerblog.pl/2014/08/lista-firm-testujacych-i-nie.html i na wielu wielu innych 🙂
Mili Państwo,
Prawdopodobnie wielu z Państwa po przeczytaniu tematu bloga poruszającego problem testów na zwierzętach było zszokowanych przekazem. Mnie jednak szokuje poziom niewiedzy Autorki w temacie i łatwość jak można manipulować ludźmi za pomocą obrazu. Po pierwsze, wyjaśnijmy pewną kluczową kwestię. Prawo europejskie ZAKAZUJE testowania kosmetyków, ich półproduktów na zwierzętach. Ponadto, ZABRONIONY jest import produktów, które były testowane na zwierzętach spoza krajów EU. Także nawet jeśli są jeszcze na półkach kosmetyki „cruel-rich” to zaraz znikną po wyczerpaniu nakładu. Do testowania kosmetyków używa się już metod alternatywnych np. hodowli fibroblastów czy bydlęcych gałek ocznych pozyskanych z rzeźni. Idźmy dalej. Pierwsze zdjęcie pokazuje akcję sterylizacji kotów! Do eksperymentów, gdzie użycie zwierząt jest uzasadnione (np. przedkliniczne testowanie skuteczności nowych leków) nie angażuje się ani psów ani kotów. Rolę tę w większości przejęły myszy i szczury a w dalszych badaniach króliki (dla ciekawskich proponuję prześledzenie historii talidomidu). Test Draize’a został zastąpiony testami na błonie omoczniowo-kosmówkowej. Po wejściu nowej dyrektywy unijnej 2010/EU/63 szczerze wątpię, żeby jakakolwiek lokalna Komisja Etyczna wydała zgodę na tak inwazyjny i bolesny test. Odchodzi się również od testu LD50 ponieważ jest zbyt inwazyjny. Zdjęcie 2 pod nagłówkiem Test LD50 – test na tzw. „dawkę śmiertelną” jest zdjęciem szczura, który prawdopodobnie przeszedł zabieg kaniulacji do intratekalnego podania leku (odpowiednik procedury przygotowującej do znieczulenia zewnątrzoponowego np. przy porodzie). Ten zabieg nie ma nic wspólnego z testowaniem kosmetyków! „Testy na psach” to również akcja sterylizacji. A ostatnie zdjęcie ukazuje psa z Azji, któremu jakiś zwyrodnialec włożył petardę do pyska. Tak więc manipulacja drastycznymi obrazkami w pełni. Autorka niestety nie zdaje sobie sprawy, że metody in vitro nie zastąpią w pełni modelu zwierzęcego, chociażby w kwestii farmakokinetyki i farmakodynamiki leku (lek to nie tylko tabletka czy roztwór do wstrzykiwań ale też np. maść czy plaster). Testy in vitro są jedynie testem screeningowym, pozwalającym na wstępną ocenę skuteczności. Niestety wiedza społeczeństwa na temat tego jak wyglądają testy na zwierzętach jest nikła. A ten artykuł jeszcze to pogłębia. Obecnie zwierzę laboratoryjne ma więcej praw niż gryzoń kupiony w zoologiku żeby „dziecko nauczyło się odpowiedzialności”. Teraz łatwiej dostać zgodę na wykonanie doświadczenia na ludziach niż zwierzętach. I wbrew pozorom osoby pracujące ze zwierzętami doświadczalnymi szybko implementowały w swojej praktyce nowe zalecenia dobrostanu. Czego nie można powiedzieć niestety o wielu szarych posiadaczach psów i kotów. Normą jest, że kot domowy został pozbawiony możliwości wychodzenia na dwór (czyli interakcji z naturalnym środowiskiem) a pies nie może załatwić potrzeb fizjologicznych przez 10 godzin i często nie ma wystarczającej ilości ruchu. Oczywiście w imię naszej próżności. Zwierzęta laboratoryjne mieszkają w warunkach zapewniających im schronienie, jedzenie (i wg. nowych przepisów również zabawki). Czyli to o co zwierzęta dzikie muszą codziennie walczyć. Nie muszą też martwić się, że będzie maltretował je kot któregoś z obrońców zwierząt. Wiele zmartwień mają więc „z głowy”. Ale jak to w życiu bywa, coś za coś. I nie jest tak, że one przechodzą jakieś niebywałe katusze, ponieważ nowe zalecenia nie pozwalają na zadawanie więcej bólu niż jest to konieczne. Zwierzaki po operacjach dostają normalne środki przeciwbólowe, takie jak nasze psy, koty czy zwierzęta gospodarskie. I niesamowicie szybko dochodzą do siebie. Wiele procedur przypomina tak naprawdę to, co spotkałoby zwierzę na wolności (np. testy używane do oceny efektu przeciwdepresyjnego, anksjolitycznego leku czy też jego wpływu na pamięć). Bez zwierząt doświadczalnych nie poznano by właściwości insuliny, kobiety dłużej przyjmowałyby talidomid, nie byłoby leków dla chorych na raka (również przeciwbólowych w różnych postaciach). To tyle, i życzę więcej dziennikarskiej rzetelności i zobaczenia na własne oczy jak dba się o szczura laboratoryjnego i jak wyglądają te „makabry”, które przechodzą.
Szanowna Pani Anno,
zarzucając autorce artykułu niewiedzę, proponuję w pierwszej kolejności dokładnie przeczytać artykuł w którym wyraźnie podana została informacja odnośnie zakazu testowania kosmetyków na zwierzętach w Europie, jak również informacja o zakazie importu takich kosmetyków spoza krajów UE. Jednak jak wiadomo na Europie świat się nie kończy i na innych kontynentach obowiązują odmienne przepisy prawne lub takich przepisów po prostu nie ma. Co ciekawsze, nakłady kosmetyków które testowane były uprzednio na zwierzętach to nie pojedyncze sztuki, a miliony produktów dostępnych na półkach w perfumeriach w wielu krajach. Ponadto, jak sam tytuł artykułu wskazuje temat dotyczy testowania kosmetyków na zwierzętach, a nie wykorzystywania zwierząt w celu testowania nowych leków – w związku z czym podane przez Panią przykłady nijak odnoszą się do tematu tego artykułu. Artykuł nie dotyczy leków a kosmetyków, a obie te kategorie produktów mają odrębne definicje i nie można ich ze sobą utożsamiać. To że aktualnie stopniowo odchodzi się od tego rodzaju praktyk i testów nie oznacza, że problem został w 100% wyeliminowany. Ten problem wciąż istnieje i proszę nie przekonywać nikogo, że jest inaczej, ponieważ fakty są jakie są. Przykro mi to stwierdzić, ale próba przekonania kogokolwiek, że testowane zwierzęta mają dobrze, to chyba nieudany żart z Pani strony. Twierdzenie, że aktualnie łatwiej dostać zgodę na wykonanie doświadczenia na ludziach niż na zwierzętach to jakiś absurd 🙂 Warto wiedzieć, że aby wykonać doświadczenie na człowieku wymagana jest zgoda danej osoby. Aktualnie nie jest możliwe przeprowadzenie testów na człowieku wbrew jego woli. I przy okazji warto wspomnieć o tym, że zwierzę nie ma możliwości wyrażenia zgody na testy. I jestem pewna, że gdyby miało taką możliwość, to takiej zgody by nie wyraziło. Niestety, zapomina się o tym, że zwierzęta to żywe, czujące i odczuwające ból istoty, które nie mają możliwości by obronić się przed człowiekiem. Nawiązywanie do braku odpowiedzialności posiadaczy zwierząt w żaden sposób nie usprawiedliwia przeprowadzania testów na zwierzętach. Oczywiście, że zwierzęta laboratoryjne mieszkają w warunkach zapewniających im schronienie i jedzenie – przecież gdyby takie zwierze było zagłodzone itp., to wyniki eksperymentu byłyby zniekształcone. Co z tego, że takie zwierzę dostanie najfajniejszą zabawkę na świecie, jeśli chwilę po tym będzie przeżywać dramat?. Czy nowoczesne i odpowiedniej wielkości klatki mają sprawiać, że takie zwierzęta powinny czuć się szczęśliwe? Idąc takim tropem można dojść do totalnego absurdu. Jeżeli twierdzi Pani, że zwierzęta w laboratorium nie przeżywają katuszy, to proszę zajrzeć do aktualnego ustawodawstwa w tej dziedzinie i dokładnie wczytać się w poszczególne regulacje, które często zostawiają przeprowadzającym testy furtkę np. do uśmiercenia zwierzęcia gdy po takich eksperymentach do niczego się już nie nadaje albo do innych okropnych rzeczy. Twierdzi Pani, że poddawane testom zwierzęta szybko dochodzą do siebie – czy można wiedzieć skąd taka opinia? Czy ma Pani świadomość ile czasu potrzeba, aby takie zwierzę wróciło do formy? Pomijając już fakt, że często powrót zwierzęcia do formy w ogóle nie jest możliwy. Nie mam pojęcia dlaczego pisze Pani o insulinie itp. kiedy temat dotyczy zupełni innej kwestii. Równie dobrze możemy popisać o kwiatkach albo firankach 🙂 Uważam, że jakiekolwiek dokładanie starań by zwierzęta w laboratorium miały dobre warunki, w żadnym wypadku nie usprawiedliwia przeprowadzania na nich testów kosmetyków. Przekonywanie kogokolwiek, że testowane zwierzęta mają lepiej niż zwierzęta nieodpowiedzialnych właścicieli to paranoja. Nie należy mieszać kwestii nieodpowiedzialności człowieka z przeprowadzaniem testów na zwierzętach na masową skalę – są to dwie różne sprawy. Jak wiadomo istnieją ludzie którzy robią na testach zwierząt pieniądze i zawsze będą wmawiać innym, że zwierzętom nic złego się nie dzieje. Jednak warto wgłębić się w temat i zdjąć z oczu różowe okulary. Zarzucanie mi braku rzetelności i szokującej niewiedzy – jak to Pani określiła – jest moim zdaniem nie na miejscu i trzeba było dokładnie zapoznać się z całością artykułu, a dopiero później wypisywać w komentarzach herezje. Pozdrawiam serdecznie – autorka artykułu 🙂
Prawda jest gdzieś pośrodku. Odbieranie decyzyjności zwierzętom co do ich losu to niepodważalny argument, żeby takich testów nie robić. Z drugiej strony, ich wolność kończy się w momencie przygarniania ich do domu, gdzie często pojawia się innego rodzaju krzywda. Cierpienie zwierząt to temat, któremu często przyglądamy się zbyt jednostronnie, dostrzegając tylko to co brutalne, nie dostrzegając innych jego odcieni. Dylemat wolność czy bezpieczeństwo obecny jest również w świecie zwierząt domowych, choć przez ich ubezwłasnowolnienie to człowiek za nie go rozstrzyga.
Myślę, że nie można porównywać udomowienia zwierząt z przeprowadzaniem testów na zwierzętach… W warunkach domowych zwierzęta otoczone są opieką i często mają większe szanse na dłuższe życie niż na wolności, gdzie mogłyby zostać zaatakowane przez inne zwierzęta.
Dlatego nie porównuję, a wynoszę dyskusję na nieco wyższą płaszczyznę cierpienia zwierząt w ogóle. To nasz arbitralny sąd, że dla zwierzęcia lepsza jest sytość i bezpieczeństwo, niż wolność. Ja bym nie był tego taki pewien..
???? . Czytam i ciężko uwierzyć, że ktoś kto to napisał nie ma finansowych suwenirów z „takiej rzeczowej wypowiedzi”.
Zwykle zwolennikami testowania na zwierzętach są osoby bezpośrednio lub pośrednio związane z branżą kosmetyczną i czerpiące z tego zysk…
Jak w końcu jest z takimi firmami, jak; Farmona, Bielenda, Eveline, Perfecta, General Fresch?
Very rapidly this site will be famous amid all blogging and site-building users, due to it’s good articles
Dlatego używam Arbonne 🙂
Jak Autorka odnosi się do zarzutów, że przedstawiła zdjęcia sterylizacji kotów?
Zakaz wprowadzania na rynek europejski dotyczy nowych kosmetyków testowanych na zwierzętach. Stare formulacje powstałe przed wprowadzeniem zakazu mają się dobrze, a kosmetyki o tych formulacjach są nadal produkowane. Ponadto proszę pamiętać, że wszystkie półprodukty, z których tworzymy kosmetyki były kiedyś testowane na zwierzętach – stąd wiemy, jakie jest ich bezpieczeństwo. I przypominam: od 2013 roku żaden nowy składnik kosmetyczny nie został wpisany do rozporządzenia kosmetycznego – to oznacza, ze korzystamy z kosmetyków, które w składzie mają półprodukty testowane na zwierzętach.
Dodaj komentarz