Receptury Babuszki Agafii – natura czy ściema?
Naturalne kosmetyki rosyjskie cieszą się ogromną popularnością w Polsce, choć ostatnio sporo słyszy się o pogorszeniu ich jakości, zmianie składów i innych nieciekawych zabiegach stosowanych przez producentów. Szczególnie głośno zrobiło się o kosmetykach stworzonych na bazie receptur słynnej rosyjskiej zielarki Agafii. Do tej pory produkty te uznawane były za kosmetyki o bogatym naturalnym składzie i wysokiej skuteczności. Jednak niedawno powstało spore zamieszanie i pojawiły się wątpliwości odnośnie jakości Receptur Babuszki Agafii. W dzisiejszym artykule postaram się przybliżyć Wam zaistniały problem i mam nadzieję uda mi się rozwikłać „zagadkę” zmiany składów rosyjskich kosmetyków.
–
W czym tkwi problem?
Do tej pory kosmetyki Receptur Babuszki Agafii produkowane były w Rosji – w końcu to kosmetyki tworzone z naturalnych skarbów Syberii. Jednak etykiety produktów trafiających ostatnimi czasy do polskich sklepów sugerują zupełnie coś innego. Kosmetyki te produkowane są na terenie Unii Europejskiej, a dokładnie w Estonii. Co ciekawsze opakowania produktów estońskich nie różnią się praktycznie niczym od opakowań kosmetyków rosyjskich. Różnią się natomiast składem, konsystencją, pojemnością, a przede wszystkim o połowę niższą ceną. I tu pojawia się istotny problem podnoszony przez coraz większe grono osób – kosmetyki z Estonii są gorszej jakości niż znane nam do tej pory rosyjskie Receptury Babuszki Agafii.
–
Jak odróżnić kosmetyk estoński od rosyjskiego?
W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na etykietę, na której umieszczona została informacja o kraju produkcji. Warto wiedzieć, że produkty estońskie mają kod rozpoczynający się od cyfr „47”, natomiast kosmetyki pochodzące z Rosji mają kod rozpoczynający się od cyfr „46”. Skład produktów estońskich różni się od składu identycznych kosmetyków pochodzących z Rosji. Niestety analiza składów produktów z Estonii sugeruje, że nie są to kosmetyki naturalne, ponieważ zawierają niepożądane składniki jak np. Sodium Laureth Sulfate. Kosmetyki pochodzące z Estonii mają rzadszą konsystencję i jaśniejszy kolor. Występują też niewielkie różnice w pojemności kosmetyków estońskich. Przykładowo pojemność tego samego szamponu z produkcji estońskiej to 550 ml, a z produkcji rosyjskiej 600 ml. Sporo słyszy się również o gorszej jakości i słabszym działaniu kosmetyków pochodzących z Estonii.
–
Co na to producent?
Oficjalne stanowisko w tej sprawia zabrała Pani Irina Ragalevits – kierownik ds. jakości oraz przedstawiciel firmy Eurobio Lab OU, będącej „estońską firmą córką” firmy Pervoe Reshenie – właściciela marki „Receptury Babuszki Agafii”.
„Postaram się wyjaśnić tę sytuację. Produkty Pervoe Reshenie mają absolutnie taki sam skład, jednak Klienci faktycznie mogą znaleźć różnice w ich liście składników, ponieważ mamy do czynienia z wymogami opisywania składników w Europie. Zazwyczaj używamy ekstraktów wodnych z różnych ziół, jednak zgodnie z wymogami opisać je musimy jako woda + zioła. Dlatego też w przypadku większości produktów naszej marki, lista składników przedstawiona jest następująco: Składniki: Water, sodium laureth sulphate, pinus sibirica needle… itd. Natomiast cały skład, włącznie z ilością SLES jest dokładnie taki sam”.
–
Jak jest w rzeczywistości?
Różnice w składach kosmetyków estońskich wynikać mogą z odmienności przyjętego na terenie Unii Europejskiej sposobu opisywania składów produktów na etykietach. Jednak analiza tego samego produktu z produkcji estońskiej oraz rosyjskiej wskazuje na odmienny skład, nawet jeżeli sposób opisania kosmetyku na etykiecie jest odmienny. Warto wiedzieć, że rosyjskie prawo jest nieco odmienne od europejskiego i tamtejsi producenci nie mają obowiązku wyszczególniania wszystkich składników kosmetyku na etykiecie. Ponadto, jakim sposobem kosmetyki zawierające Magnesium Laureth Sulfate (MLS), Sodium Lauryl Sulfate (SLS) czy Sodium Laureth Sulfate (SLES) reklamowane są jako produkty naturalne? Co mi z tych wszystkich naturalnych skarbów Syberii, jeżeli kosmetyki w składzie zawierają również substancje drażniące skórę?
–
Różnice w cenie wynikają podobno z niższych kosztów wprowadzenia na rynek Unii Europejskiej produktu, który wyprodukowany został na jej terytorium. Wydaje się to logiczne, jednak osobiście nie sądzę, aby różnice cenowe wprowadzenia danego produktu na rynek europejski praktycznie dwukrotnie obniżały cenę kosmetyku. Zastanawiającą kwestią jest także jakim sposobem pozyskiwanie tak drogocennych, syberyjskich naturalnych składników opłaca się producentowi biorąc pod uwagę niewielkie ceny oferowanych produktów…
–
Różnice w kolorze wynikać mogą z różnic w zastosowanych ekstraktach. Gdy są to produkty pochodzące z odmiennych serii takie różnice mogą występować. Jednak takie wyjaśnienie miałoby sens przy identycznych składach kosmetyków, a jak wiadomo różnice w składach są ewidentne.
–
Kwestia konsystencji jest również ciekawa, ponieważ przy użyciu identycznych składników konsystencja w obu produktach powinna być identyczna. Zmieniona konsystencja kosmetyków ewidentnie wskazuje na odmienny skład produktów.
–
Interesująca jest również kwestia, że importerzy i dystrybutorzy mają oficjalny zakaz od marki sprzedawania rosyjskich produktów. W związku z tym jeżeli znajdziecie na półce polskiego sklepu jakikolwiek produkt rosyjski, możecie mieć pewność, że nie został on sprowadzony do Polski przez żaden pewny i autoryzowany podmiot dystrybucyjny oraz, że zrobiono to wbrew woli producenta.
–
Podsumowanie
Jak dla mnie w tej kwestii występuje zbyt wiele niejasności i niedopowiedzeń. Idea słynnych i naturalnych receptur zielarki Agafii w całym tym zamieszaniu gdzieś zanika… Osobiście nie przekonują mnie zapewnienia przedstawicielki firmy, ponieważ jej słowa nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości. Na gorszą jakość kosmetyków estońskich skarży się praktycznie każdy, kto kiedykolwiek stosował produkty rosyjskie. Niestety nie wierzę, że są to produkty o tym samym składzie, ponieważ różnice nie wynikają wyłącznie z zapisu na etykietach, lecz z odmiennych właściwości i działania kosmetyków. Pomijam już kwestię zastosowania w tych kosmetykach substancji, które w kosmetykach uchodzących za naturalne absolutnie występować nie powinny. Przychodzi mi w tej sytuacji na myśl fragment pewnego wiersza: „Cudze chwalicie, swego nie znacie…”, w związku z czym szczerze zachęcam Was do stosowania naturalnych polskich produktów, które często są o niebo lepsze w działaniu i składzie od kosmetyków zagranicznych.
–
Używacie estońskich kosmetyków? Jakie jest Wasze zdanie na ich temat?
54 Komentarzy
Kochana artykuł rzucił mi się w oczy więc weszłam, czytam i aż własnym oczom nie wierzę, a że posiadam maseczkę dziegciową do twarzy Banii Agafii to pobiegłam zobaczyć gdzie to wyprodukowano, jednak w tłumaczeniu pisze, że z Federacji Rosyjskiej, a swoją drogą to chyba ściema, bo Babuszka pomimo swoich „naturalnych” składników mnie uczuliła i wystąpił wysyp niepożądanych nieprzyjaciół na dodatek zorientowałam się, że w składzie na samym końcu występują alkohole.
Skład rosyjskich kosmetyków nie do końca jest fajny i szczerze mówiąc osobiście wolę polskie naturalne kosmetyki, bo często mają o niebo lepsze składy. Zastanawiam się skąd ta ogromna popularność tych rosyjskich kosmetyków, skoro nasze polskie marki często oferują kosmetyki z naprawdę zdrowym składem. 🙂
Ja też się zastanawiam skąd ta popularność 🙂 Szczerze mówiąc to tą maseczkę kupiłam z czystej ciekawości, bo wtedy był boom na Babuszkę i wszyscy na blogosferze kupowali i chwalili, tym sposobem jak udało mi się zobaczyć to wzięłam do przetestowania i niestety nie podzielam tej opinii, bo się rozczarowałam. Wolę kupić coś polskiego co mnie nie uczuli.
Moim faworytem są obecnie kosmetyki marki Organic Life – są naturalne i co najważniejsze faktycznie działają, więc śmiało mogę polecić ich wypróbowanie każdemu. Rejestrując się w ich sklepie otrzymuje się na stałe rabat -25% na każde zakupy, więc myślę, że warto 🙂 https://pl540562.organiclife.com.pl/shop.html
Kosmetyki marki Organic Life zapowiadają się ciekawie 🙂 Trzeba będzie się im bliżej przyjrzeć 🙂
Niestety, tak to już bywa, że większość firm, które w pierwotnym założeniu miały bądź były firmami produkującymi kosmetyki naturalne/ na wyciągach z roślin itp mają teraz skład przypominający tablicę Mendelejewa…
A składniki roślinne czy naturalne daaaleko daaaleko w składzie prawie przy końcu.
Dokładnie tak. 🙂 Trzeba dobrze analizować składy kosmetyków żeby uniknąć rozczarowania. Całe szczęście, że w Polsce mamy bardzo fajne marki oferujące naturalne kosmetyki i warto ich używać. 🙂
Dziekuje za pomocne porady, juz od pewnego czasu interesuje sie i sprawdzam sklady kosmetykow. Bede wpadac do Ciebie , bardzo mi sie tutaj podoba. dziekuje i zapraszam w odwiedziny http://www.blingbling.blogspot.com
Warto sprawdzać składy kosmetyków i bardzo fajnie, że analizujesz ich składniki. Dzięki temu można uniknąć zakupowych wpadek. 🙂
Przyznam, że nie spotkałam się wcześniej z tymi rosyjskimi kosmetykami – nie miałam pojęcia, że jest na nie szał (ale jestem totalnym kosmetycznym laikiem, więc nic dziwnego). Przykre to, że kosmetyki tak różnią się składem i jakością – tak to jest, jak ktoś zwęszy biznes i stara się zrobić konsumenta w konia zawijając prawdę w sreberka. Już przynajmniej by nie ściemniali i napisali, że jest to estoński odpowiednik.
Hehe szczerze mówiąc nic nie straciłaś 😛 A tak całkiem na poważnie, to w Polsce mamy tak rewelacyjne marki oferujące kosmetyki naturalne, że moim zdaniem bez sensu sięgać po te rosyjskie czy estońskie… 🙂
Nad rosyjskimi kosmetykami zastanawialam sie oststnio w drogerii, ale nie miałam pojęcia, że sa jeszcze estońskie odpowiedniki. Dobrze, że jeszcze nie zakupiłam, przy następnej wizycie zwroce na to uwagę i dopiero zdecyduje się na test 🙂
Warto sprawdzić przed zakupem takiego kosmetyku skład, wtedy będzie pewność, że nie kupujemy kota w worku. 🙂
Wiesz co, ja używam tych estońskich ale noe zauważyłam żadnej różnicy… Ciekawy artykuł, nie miałam pojęcia np. o zakazie sprzedawania u nas rosyjskich kosmetyków tej marki…
Zależy od danego produktu czy różnice są widoczne. 🙂 Jak składy kosmetyków, których używasz? Są ok?
Raczej tak, nie zauważyłam niczego, co by mnie jakoś mocno zaalarmowało. Korzystam z szamponu Little Siberica (dla dzieci więc trudno o jakąś porażającą chemię w składzie), pianki do mycia twarzy z Eco Laboratories i kremów do twarzy z Organic Therapy – tych ostatnich od lat.
Dobrze wiedzieć, bo już od jakiegoś czasu przymierzałam się do przetestowania tych kosmetyków. Teraz będę musiała jeszcze raz głęboko się nad tym zastanowić – albo ewentualnie polować na partie wyprodukowane w Rosji 😉
Osobiście polecam polskie marki kosmetyków naturalnych, bo często są o niebo lepsze od tych rosyjskich czy estońskich wynalazków 😛
Mam wersję rosyjską, niestety już mi się kończy. Uwielbiam ją. Rozumiem, że na wersję pierwotną nie ma już co liczyć? 🙁
Myślę, że wersję rosyjską będzie można znaleźć w niektórych sklepach internetowych i stacjonarnych, które zrobiły wcześniej zapas takich kosmetyków. 🙂 Ewentualnie będzie je można kupić na terenie Rosji, bo tam wciąż są dostępne. 🙂
Powiem szczerze, że nigdy nawet o tych kosmetykach nie słyszałam. Ciekawi mnie jednak sytuacja związana z różnicami pomiędzy produktami estońskimi i rosyjskimi. Może te kosmetyki w rzeczywistoście nie są wcale takie naturalne…?Pozdrawiam serdecznie:)
Szczerze mówiąc nic Cię nie ominęło hehe! 🙂 Polskie kosmetyki naturalne są często dużo lepsze. 🙂 Składy tych rosyjskich i estońskich wynalazków są różne, w zależności od danego produktu skład jest bardziej lub mniej przyjazny, ale generalnie szału nie ma. 🙂
Pierwsze słyszę o tych kosmetykach, ale sytuacja z produkcją, składem i Unią na pewno (niestety) nie odnosi się tylko do tej marki..
Są np. preparaty indyjskie, chociażby pasty do zębów. Zanim kupiłam, sprawdziłam skład. Okazało się, że zawierają parabeny – składowe zapobiegające zainfekowaniu bakteriami. Zapytałam właściciela sklepu (mieszkającego w Polsce, ale Hindusa), dlaczego oryginalne towary mają taki skład. Odpowiedział, że wymogi europejskie nakazują wprowadzanie parabenów. Powiedziałam, że jest to dla mnie dziwne, bo sam już naturalny skład produktu zawiera substancje przeciwbakteryjne. Można jednak trafić na oryginalne pasty prosto z Indii i wtedy one nie zawierają szkodliwych (niestety) substancji chemicznych.
Dokładnie tak… Składy kosmetyków trzeba analizować, bo czasem naprawdę można się zdziwić co taki pseudo naturalny kosmetyk ma w środku. Jestem ciekawa jakie wymogi europejskie nakazują rzekomo wprowadzanie parabenów 🙂 Myślę, że to zwykłe tłumaczenie bez uzasadnienia, ale sprzedawcy i dystrybutorzy wcisną każdy kit, aby klient kupił kosmetyk. 🙂
To jest prawdopodobne (trudno szukać zresztą dyrektyw w masie tysięcy), a ponieważ wszyscy chcą się znaleźć na rynku, więc dopasowują się do nich, tym bardziej z Indii.
Ciekawe. Sama zauważyłam ich gorszą jakość i niestety już raczej po nie nie sięgnę.
Obecnie jest tyle fajnych polskich marek oferujących skuteczne i zdrowe kosmetyki naturalne, że szkoda czasu na testowanie tych rosyjsko-estońskich wynalazków. 😛
Dokładnie 🙂
Tak przyjęłam się tym wpisem, że sprawdziłam wszystkie moje kosmetyki od Babuszki Agafii- mam rosyjskie 🙂 Nie wyobrażam sobie mojej soboty bez tych kosmetyków
Całe szczęście, że masz u siebie rosyjską wersję kosmetyków. 🙂 Jakie są Twoje ulubione produkty tej marki? 🙂
Fantastycznie że o tym napisałaś, już lecę spojrzeć jaki widnieje numerek na kupionych ostatnio przeze mnie kosmetykach.
Udało się sprawdzić wersję kosmetyków? 🙂 Jak oceniasz ich działanie? 🙂
Właśnie słyszałam o tych kosmetykach z Rosji ostatnio i nie wiedziałam o co chodzi z tym wielkim BUM! Może mi się uda gdzieś trafić na dobrą wersję tych kosmetyków.
Podobno rosyjską wersję kosmetyków można dostać w niektórych sklepach internetowych i na Allegro, tylko trzeba dokładnie sprawdzać i pytać żeby mieć 100% pewności 🙂
Ważne, bo musimy być świadome co stosujemy i jaki ma to wpływ na nasze zdrowie. Nikt tego za nas nie zrobi!
Dokładnie tak 🙂 Nasze zdrowie jest najważniejsze i warto pamiętać, że nie jest nam dane raz na zawsze, dlatego musimy o nie dbać. 🙂
Od zewnątrz i od środka
To całkowita prawda 🙂
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tych kosmetykach, ale chyba poszperam i spróbuję trafić na dobrą, czyli oryginalną wersję tych produktów 🙂
Warto wypróbować polskie kosmetyki naturalne, bo często są o niebo lepsze od tych rosyjsko-estońskich wynalazków. 🙂
O ja Cię! Używam ich masek do włosów, ciekawe, skąd rzeczywiście są…
I jak sprawdziłaś ich pochodzenie? 😛
Ciekawe informacje. Nie wiedziałam o tym i nie zwróciłam uwagi na różnice w pochodzeniu tych kosmetyków. Używałam kiedyś odżywki z tej serii i nie byłam zadowolona, ale niestety nie wiem, gdzie została wyprodukowana 🙁
Polskie marki kosmetyczne często oferują o niebo lepsze kosmetyki naturalne i moim zdaniem szkoda czasu i pieniążków na testowanie tych rosyjsko-estońskich wynalazków. 🙂
Ja właśnie z uwagi na te kontrowersje bojkotuje kosmetyki rosyjskie (tak czy inaczej nigdy za nimi jakoś bardzo nie przepadalam). Tyle mamy świetnych polskich naturalnych marek, że wolę wspierać rodzime firmy.
Zgadzam się w 100%! 🙂 Polskie marki kosmetyczne często oferują naprawdę rewelacyjne kosmetyki naturalne i moim zdaniem szkoda czasu i pieniędzy na testowanie rosyjsko-estońskich wynalazków. 🙂
No niestety już rosyjskich wersji zaraz na terenie Unii nie będzie można dostać, chyba. Czytałam o tym. Zresztą pracuję w sklepie z kosmetykami i okazało się, że mamy wyłącznie estońskie. Podobnie Natura Siberica, bo to też marka firmy Eurobio Lab.
Ciekawa kwestia- do mnie również dotarła sława tych kosmetyków… nawet nie wiedziałam, że warto zwrócić uwagę na takie kwestie, o których piszesz!
Dwa dni temu kupiłam balsam do włosów z Rosji. W mojej dzielnicy jest mały sklep z kosmetykami m.in rosyjskimi i jest tam dużo produktów Agafii- wyłącznie z Rosji. Zatem muszą je sprowadzać jakoś na lewno, skoro jest zakaz, nie wiem, nie znam się 🙂 Nie wiedziałam nic o tym zakazie do teraz. Widziałam szampony i odżywki z Estonii w Kauflandzie chyba z tydzień temu i byłam zdziwiona, po pierwsze ceną: mniej niż 10zł za wielką butlę szamponu???? Po drugie, Sodium Laureth Sulfate??? Po trzecie: w jednym balsamie znalazłam delikatny silikon: coś tam Amodimethicone (przed Amodimethicone był jakiś przedrostek ale nie pamiętam jaki) . Podziękowałam, nie kupiłam… Niepokoi mnie jednak to, że rosyjskie prawo zezwala na niezapisywanie na etykiecie wszystkich składników- niby dlaczego? O co tu chodzi? Wzbudza to moje obawy, czy nie ma tam jakiś przemilczanych szkodliwych substancji. Już nie wiem, czy kupować te kosmetyki, czy nie.
Prawdopodobnie niektóre sklepy mają jeszcze w magazynach zapasy kosmetyków z poprzednich dostaw i dlatego w niektórych można znaleźć jeszcze kosmetyki produkcji rosyjskiej. Rosja nie należy do Unii Europejskiej, a to prawo UE wymaga podawania na etykietach wszystkich składników. Prawo rosyjskie jest odmienne w tej kwestii. Myślę, że zdecydowanie warto sięgać po kosmetyki naturalne z Polski, oferowane przez ponad 100 polskich marek 🙂
Miałam kilka produktów, głównie szampony i maski, które sobie chwaliłam, jeden z szamponów zrobił mi skorupę na głowie, po fakcie dowiedziałam się, że pochodził z Estonii, więc nie wierzę w ten sam skład. Zresztą, co do tych składów, to uważam, że na rynek wschodnio-europejski trafi każdy „badziew”, gdyż jak kiedyś już przyznał przedstawiciel jednej z firm produkujących środki piorąco-myjace, Polki i mieszkanki Europy Wschodniej nie są tak wymagające, jak w innych krajach! [sic!] Ja sama mam zresztą porównanie, bo mieszkałam 7 lat w Londynie i kupowałam mnóstwo kosmetyków, w tym np żele do mycia ciała- Original Source, dostępne u nas w sieci Rossman. Nie dość, że za ten kosmetyk płaciłam w UK często £1, to kosmetyk miał zapach utrzymujący się na skórze naprawdę długo i w ogóle inną konsystencję. Tam był kremowy, u nas- na rękę wypadła mi konsystencja gluta, która w promocji kosztowała 7 zł. Kupiłam jeden jedyny raz- oczywiście na opakowaniu jest napis, że kosmetyk powstał w UK, a dystrybutorem jest ktoś tam w Polsce….Niestety to wcale nie znaczy, że jeśli coś przejdzie normy unijne i trafi do PL, to oznacza, że jest lepsze i zdrowsze. Niedawno rzecznik, czy ktoś tam z brytyjskich sieci Tesco przyznał, że faktycznie, na rynek polski trafiają gorszej jakości produkty i np jakiś produkt mięsny, na rynek brytyjski zawiera 82 % mięsa, u nas 50-60%. Jesteśmy po prostu śmietnikiem Europy, czy nam się to podoba, czy nie. Co do Rosji, to póki co, w przeciwieństwie do Polski, ta nie produkuje żywności GMO. Co do zarzutu, że kosmetyk niby naturalny może uczulić, no niestety może i nawet nie chodzi często o alkohol. Ja jestem alergikiem i dla mnie kosmetyki zawierające salicylany, są bardzo szkodliwe. Ludzie zachwalają słodziki i np ksylitol, niestety jest to cukier brzozowy, na którą też jestem uczulona. Kiedyś w Londynie kupiłam krem do twarzy, bardzo naturalny, cena niestety też była niemała, chociaż był na promocji w Harrods i o tyle dobrze, że nie poszłam z nim spać, tylko zastosowałam wcześniej i kiedy twarz zrobiła mi się spuchnięta i czerwona po korzonki włosów spłukałam. Dobrze, że chociaż moja mama mogła go zużyć, ale jej kosmetyk za £50 ogólnie nie był potrzebny, a ja musiałam kupić coś innego. Niby w składzie nie było niczego, co potencjalnie mogło mnie uczulić, ale każdy kto ma do czynienia z naturalnymi kosmetykami może przyznać, że to że naturalne, to nie znaczy dla każdego bezpieczne. Niestety raz z takim kosmetykiem naturalnym już poszłam spać i kiedy się zbudziłam miałam skórę wręcz znieczuloną, mogłam się szczypać po twarzy i nic. Musiałam iść na przymusowe zwolnienie, a twarz smarować kilka razy dziennie zamrożoną szałwią i lipą, dokładnie zamrażałam napary w takich pojemniczkach do własnej produkcji lodów i tym przemywałam, a zimna bardzo długo nie odczuwałam, dopiero na trzeci dzień ta masakra zeszła mi z twarzy. Lubię wiele polskich kosmetyków, zwłaszcza mam na myśli naturalne produkty, często niszowe, produkowane ręcznie, ale też do końca nie wiem, czy skład nie pochodzi z upraw, w którym wszędzie pryskano ruondupem, czy innym środkiem, które to rolnicy niestety „leją” kilogramami. Mam koleżankę na wsi, której ojciec ma plantację truskawek, byłam kiedyś u nie w sezonie i chciałam zjeść trochę tych truskawek, zabroniła mi wchodzić w większość miejsc, powiedziała, że dla swoich truskawki są za domem, te które wyczaiłam szły na sprzedaż, podłączone pod rozciągnięte szlauchy, które cały czas dostarczały wodę z granulkami raz niebieskimi, raz zielonymi….Jeśli ktoś myśli, że polski rolnik uprawia cokolwiek tak, jak to robiły nasze prababki, to bardzo się myli, dzisiaj rolnik chce zarobić i będzie robił tak, aby mieć najmniej strat i największy zysk.
To NIE SĄ te same szampony. Moja skóra zareagowała zupełnie inaczej na te estońskie cuda, a wcześniej byłam zachwycona rosyjskimi wersjami.
Najgorsze, że zamówiłam sobie święcie przekonana, że przyjdą rosyjskie, a dostałam już te „udoskonalone”, bo tamtych już miało nie być, a sklep internetowy zapomniał zmienić zdjęcie… no to podziękuję im za dalszą współpracę, mydłem będę myła, bez łaski.
Przyznam, że nigdy nie zwróciłam uwagi na tą jakże istotną różnicę…
Dodaj komentarz